Po tygodniu trenowania uważności każdego dnia i w każdej chwili czuję się o wiele lepiej niż po przejściu vippasany. Jedno i drugie w zasadzie wiele łączy, choć vippasanę powinno się praktykować w odosobnieniu a ja jestem z dziećmi, które co chwilę coś ode mnie chcą i w ogóle w domu, w którym ciągle widzę coś niedopracowane:) W przeżyciu vippasany najgorsze było dla mnie nic-nie-robienie. Takie typowe dla pitty, pracoholika, stąd też vippasana, którą przechodziłam kilka dobrych lat temu była dla mnie katorgą, bo jeszcze jej nie rozumiałam. Mimo tego, wróciłam z praktyki z możliwością swobodnej koncentracji na wybranym elemencie i zdecydowanie lepszym wglądzie we własne wnętrze, zarówno na poziomie fizycznym jak i psychicznym, które zostały mi do dzisiaj. Oczywiście w toku działań i mijających lat moja uwaga dotycząca rzeczy przyziemnych takich jak sprzątanie czy gotowanie rozproszyła się, o czym pisałam w poprzednim poście. Teraz mam okazję nad tym popracować, co prawda w trochę inny sposób niż vippasana, ale równie istotny.
Vippasana generalnie skupia się na związku umysłu i ciała, którego można doświadczyć bezpośrednio dzięki zdyscyplinowanej obserwacji doznań fizycznych; to taka metoda samoobserwacji, najlepiej w odosobnieniu, prowadząca do osiągnięcia równowagi ciała i umysłu. Bez mediów, bez innych ludzi, w ciszy i skupieniu, bez konkretnego zajęcia, z wieloma technikami medytacji – na takich filarach się opiera. Ja byłam za młoda i za mało doświadczona na tego rodzaju przeżycia, które w owym czasie mnie po prostu przerosły, przygniotły. Świetnie odczuwałam swoje fizyczne ciało i z nim pracowałam, natomiast jeśli chodzi o medytację i uspokojenie umysłu to była ta w najprostszym wydaniu, czyli skupiałam się na pojedynczych rzeczach potrafiąc utrzymać koncentrację przez jakiś czas a potem myśli ulatywały do domu i rodziców, do jedzenia (byłam ciągle głodna:) do tego wreszcie jaki życiowy bajzel zastanę jak wrócę. Z perspektywy czasu uważam, że moja praktyka w owym czasie była mało sensowna, ale oczywiście dokończyłam ją siłą woli. Teraz dochodzę do wniosku, że osiągam lepsze rezultaty w domu, bezpieczna, w otoczeniu tych, których kocham, poświęcając się pracy nad sobą bez poczucia wyrzutów sumienia (których się najbardziej obawiałam). Czas, kiedy dzieci są w przedszkolu a mąż w pracy poświęcam na uważne czytanie, przyglądanie się swojemu oddechowi, pracę, w której ćwiczę koncentrację i wreszcie dochodzę do uważnej pracy z własnymi myślami błąkającymi się po głowie. Później, kiedy jestem już wyrwana z pracy nad sobą dedykuję swoją obecność dzieciom i każdej rzeczy za którą się biorę…. i to działa! Odkąd przestawiłam się na czasowe tory anty-pitta ani razu się nie zdenerwowałam, ani razu nie odczułam irytacji, frustracji (nawet patrząc na nieumytą podłogę), ani razu nie przeklnęłam i co najważniejsze nie miałam żadnego długiego skurczu (przez które przecież wylądowałam w łóżku). Jem tylko wtedy kiedy jestem głodna (nie z głowy, bo pitta uważa, że to rozsądne) tylko z intuicyjnej potrzeby a każdego dnia poświęcam przynajmniej godzinę na testowanie oddechu metodą Butejki. Zupełnie inaczej podchodzę też do mojej relacji z mężem – odrzuciłam analizę intelektualną i przestałam patrzeć wstecz, ale o tym w następnym poście:)
After a week of mindfulness training every day and at any moment I feel betten then after vippasana training. Both of them basically have many connections, although vippasana should be practiced in isolation and I am with children who want something from me and at home, in which I still see something non-perfect:) In the experience of vippasana the worst thing for me was not-doing. Such a typical for a pitta, workaholic. Hence the vippasana that I passed several good years ago was a hard work for me because I did not understand tecnique yet. In spite of this, I came back from practice with the possibility of free concentration on a selected element and definitely better insight into my own „interior”, both on the physical and mental level. In the course of my actions and the passing years, my attention regarding mundane things such as cleaning or cooking has dispersed, as I wrote in the previous post. Now I have the opportunity to work on it, in a slightly different way than vippasana, but equally important.
Vippasana generally focuses on the relationship of mind and body that can be experienced directly through disciplined observation of physical sensations; is a method of self-observation, preferably in isolation, leading to the balance of body and mind. Without media, without other people, in silence and concentration, without a specific occupation, with many techniques of meditation – it is based on such pillars. I was too young and too little experienced for this kind of experience, which at the time just overgrew me, overwhelmed me. I felt my physical body very well and worked with it, but when it comes to meditation and calming the mind it was the one in the simplest edition, i.e. focused on individual things, able to maintain concentration for some time. Then thoughts went to home and parents, to eat (I was still hungry 🙂 and finally what life’s brothel I will think about when I come back. In retrospect, I think that my practice at the time was not very rational, but of course I finished it with my willpower. Now I come to the conclusion that I achieve better results at home, safe, surrounded by those I love, devoting myself to working on myself without feeling guilty (which I was most afraid of). The time when children are in kindergarten and my husband at work is devoted to careful reading, watching my breathing, work in which I practice concentration, and finally I come to mindful work with my own thoughts wandering on the head. Later, when I’m torn out of work on myself, I dedicate my presence to children and every thing I take for … and it works! Since I switched to temporary anti-pitta tracks, I never got angry, I did not even feel irritation, frustration (even looking at the unwashed floor), I did not curse once and most importantly: I did not have any long cramps (for which I landed in bed) . I only eat when I’m hungry (not out of my head, because the pitta thinks it’s reasonable) only from an intuitive need, and every day I devote at least an hour to breath testing using the Buteyko method. I also approach my relationship with my husband in a completely different way – I rejected the intellectual analysis and stopped looking back, but about that in the next post 🙂