O tym, jaki to był błąd przekonałam się dopiero potem, ale jestem pewna, że nie ja jedna robiłam sobie takie głupie rzeczy:) W efekcie oprócz tego, że kompletnie nie dbając o swoje nawyki żywieniowe byłam w pewnym okresie życia delikatnie przy kości, miałam reumatoidalne zapalenie stawów oraz wiecznie zapchany kichol. Od rozpoczęcia sezonu jesiennego w plecaku zawsze nosiłam po kilka paczek chusteczek ze względu na ciągłego gluta. Chyba nic mnie wtedy tak nie wkurzało jak ten glut i smarki:):) Widzicie już tutaj pewien schemat? Górna część amashaya i jeszcze wyżej obszar płuc i oskrzeli? Tak, to kapha i jej tendencja do zaśluzowania. Listopad i chłodna pogoda jeszcze bardziej pogłębiają ten stan. Czy da się temu zapobiec? No, pewnie!/
Śluz i flegma, czyli…
Właściwie muszę jeszcze zwrócić ci uwagę na jedną rzecz, która często jest powodem do różnych niejasności. W języku polskim słowo „śluz” można używać zarówno w kontekście naturalnych wydzielin organizmu (ang. mucus) jak i tego, co powstaje wskutek zagęszczenia i „zlepienia” śluzu w trakcie obrony przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi (np. niektóre produkty żywnościowe czy drobnoustroje) (ang. phlegm).
Czyli flegma jest odmianą śluzu, która ma za zadanie niejako „zbieranie” niechcianych substancji i ich eliminację, ale powstaje także w wyniku innych czynników np. ekspozycji na zimną pogodę, spania w ciągu dnia, palenia papierosów czy jedzenia niektórych produktów żywnościowych np. nabiału. Te czynniki są bezpośrednią przyczyną wzrostu kaphy, która właśnie manifestuje się w ten sposób.
Zatem, o ile w języku angielskim to rozróżnienie jest dosyć proste i odpowiednio nacechowane, o tyle po polsku przymiotnik „śluzotwórczy” może odnosić się zarówno do czegoś pozytywnego np. prawoślazu czy lukrecji, jak i o znaczeniu pejoratywnym np. banan, którego spożycie zwiększa właśnie najczęściej wytwarzanie flegmy, a nie śluzu. Odpowiednim byłoby tu użycie słowa „flegmotwórczy”, które niestety w słowniku polskim jeszcze nie istnieje:)
Natura to sprytna bestia
Wiesz, że natura to sprytna bestia. Że wszystko w naturze jest naprawdę harmonijnie dostrojone i świetnie przemyślane. Może trudno będzie ci w to uwierzyć, ale wszystkie choroby wieku dziecięcego, ospa, odra, różyczka i całe szerokie spektrum rotawirusów i adenowirusów, które powodują różne nieprzyjemne doznania działają właściwie na korzyść dla dziecka. O ile nie doprowadzają do jego zejścia z tego świata.
Moje dzieci przez bardzo silny przebieg rotawirusów wylądowały z zagrożeniem życia pod kroplówką, więc to nie jest tak, że jestem hop do przodu „zarażajcie się dzieci nawzajem wszystkim co popadnie a zdrowie będzie wam dane”. Z drugiej strony nadmierna ochrona dziecka przed naturalnymi odruchami samooczyszczającymi jak gorączka, wymioty czy biegunka też nie jest najlepszą drogą.
Kumulacja powstałych w czasie rozwoju małego organizmu toksyn i zalegającej flegmy to doskonała baza do rozwoju wielu chorób w tym np. nowotworów czy przewlekłej astmy. jak zwykle złoty środek jest najlepszą drogą – pozwól dziecku na gorączkowanie, nie zbijaj jej przy 38; pozwól dziecku na biegunkę nie dawaj od razu stoperanu; pozwól też na wymioty jeśli taką ma organizm potrzebę, dbaj tylko o dobre nawodnienie.
To wszystko ma sens, naturalny sens – rób to tylko z rozsądkiem i świadomością gdzie jest granica, której nie możesz już przekroczyć. Najlepiej widoczną formą obrony dziecka przed nadmierną kaphą i tworzącą się flegmą jest czas kiedy maluch pije mleko z piersi lub butelki. Wymioty i ulewania są na porządku dziennym, a odsetek dzieci ulewających karmionych mlekiem modyfikowanym jest sporo większy niż karmionych piersią.
Wymioty dla zdrowia
Na pewno miewasz czasem takie dni, kiedy budzisz się i od razu wiesz, że jedyną, najlepszą opcją będzie otworzyć deskę klozetową i wyrzucić w otchłań całą zawartość żołądka. Albo kiedy za bardzo przyimprezujesz robisz to wcześniej niż rano:) Czasem zjesz coś co nie powinno znaleźć się na twoim talerzu, czasem za bardzo się przejesz a czasem złapiesz po prostu jakiegoś paskudnego wirusa.
Rezultat może być taki sam – organizm szybko pozbywa się patogenu/niechcianej substancji lub nadmiaru jedzenia tą samą drogą, którą dostało się do środka. Wymiotując, pozbywasz się zarówno syfu z żołądka, jak i naprodukowanej przez organizm flegmy.
Metoda prowokowania wymiotów jako zabieg leczniczy wspomagający detoksyfikację organizmu jest szeroko znana zarówno w medycynie wschodniej (ajurwedzie, chińskiej czy tybetańskiej), w kręgach szamańskich jak i w dawnej medycynie słowiańskiej gdzie stosowano specjalne napary ziołowe, zazwyczaj z dużej dawki bobrka trójlistkowego i innych ziół wywołujące odruch wymiotny.
Tak na marginesie bardzo często przed wejściem szamana w stan ekstazy podawano mu środki wymiotne tak, by po pierwsze dostąpił kontaktu z istotami wyższymi jako fizycznie „czysty” a po drugie, żeby wzmożyć halucynogenne działanie ziół/zapachów/narkotyków, które podawano mu wtedy już po wymiotach na pusty żołądek.
W ajurwedzie terapeutyczne wymioty to vamana i odpowiednio poprowadzone są świetną metodą na eliminację nadmiaru kaphy (właśnie w postaci flegmy) z wyższych partii amashaya i płuc.
W moim poradniku dotyczącym oczyszczania podaję standaryzowany opis vamany z teksów oraz praktyki ajurwedyjskich w Indiach. W Ashtanga Hridaya, Vagbhata podaje 22 leki, przy pomocy których można wywołać wymioty ,jednak to lekarz praktyk powinien dobrać odpowiedni przepis do konstytucji i schorzenia pacjenta. Generalną zasadą jest jednak użycie ziół o cierpkim i ostrym smaku przy zaburzeniach kaphy, smaku słodkim i właściwościach chłodzących przy zaburzeniach pitty i kaphy oraz słodkich i rozgrzewających przy zakłóceniach kaphy i waty. Ewentualnie woda z solą zawsze zrobi robotę, choć musisz być świadoma, że samodzielnie wykonywany zabieg vamany jest dość trudny, a poprzedzać musi go odpowiednie olejowanie wewnętrzne (zazwyczaj pije się ghee).
Vamana jest przeciwwskazana dla osób słabych, wychudzonych, anorektyków, starców i tych, którzy cierpią na suchy kaszel – ale wszystkim innym przynajmniej raz do roku o ile jest wskazana, vamana zrobi dobrze:)
Nasja – oczyszczanie zatok
Drugą metodą na eliminację flegmy z organizmu jest aurwedyjskie oczyszczanie błon śluzowych nosa czyli nasja. W szczególności to procedura używana do eliminacji nagromadzonych w gardle, zatokach przynosowych i nosie różnych zanieczyszczeń.
W tym zabiegu największe znaczenie ma przepływ prany – najpierw należy zatem udrożnić kanały oddechowe poprzez wdychanie dymu ze specjalnego ziołowego tytoniu oraz masaży z użyciem ziół i ghee, umieszczanych w nosie tradycyjnie za pomocą małego palca, a teraz już przyrządem – grubą rurką o okrągłej końcówce, na której umieszczony jest wacik nasączony roztopionym masłem z ziołami.
Przyrząd ten pozwala wniknąć głębiej w nozdrza, nie sprawiając przy tym bólu oraz umożliwia szybką ewakuację w momencie wypływu śluzu. To jest oczywiście odwołanie do tradycyjnego zabiegu dzisiaj bardzo często skracanego tylko do wlewów olejowych do nosa (lub wkraplaniu odpowiednich olejów).
Ajurwedyjskie zioła na nadmiar flegmy
Chcąc pozbyć się flegmy w bardziej łagodny i przystępny sposób, szczególnie jeśli w twoim vikriti dominuje wata, możesz sięgnąć po sprawdzone ajurwedyjskie zioła.
Tatarak, czyli Vacha to zioło o ostrym smaku, które ma właściwości odmładzające i pobudzające. Jest naturalnym środkiem obkurczającym naczynia i wykrztuśnym, który zmniejsza flegmę, łagodzi przekrwienie i sprzyja wyciszeniu umysłu.
Vacha działa na układ nerwowy, oddechowy, krwionośny i rozrodczy. Zioło to jest skuteczne w leczeniu różnych chorób, w tym zapalenia stawów, głuchoty, bezsenności, nerwobólów, bólów głowy i zapalenia zatok. Możesz przyjmować vachę w postaci proszku, wywaru, pasty, wywaru mlecznego – i w smaku nie ma tragedii:)
Vasa albo vasaka (Adhatoda vasica Linn.) to nie rodzaj szwedzkiego pieczywa chrupkiego tylko ajurwedyjskie zioło szeroko rozpowszechnione jako lekarstwo na kaszel, zapalenie oskrzeli, zapalenia płuc i inne dolegliwości układu oddechowego.
Vasa działa na układ oddechowy, nerwowy, wydalniczy i krwionośny oraz ma właściwości przeciwutleniające, immunomodulujące i przeciwzapalne. Możesz przyjmować zioło w postaci ekstraktu, naparu, okładu, wywaru. Podobne właściwości ma ajurwedyjska haridra czyli kurkuma: tonizujące, aromatyczne i pobudzające. Pomaga leczyć wiele schorzeń, w tym obrzęki, cukrzycę, kaszel, żółtaczkę, choroby skóry i choroby dróg moczowych.
Jako zioło antybakteryjne jest przydatna w zapobieganiu infekcjom bakteryjnym, które zwiększają produkcję flegmy. Kurkuma ma również działanie wykrztuśne i pozwala na eliminację flegmy.
Panaceum na wszystko:) Adraka czyli imbir ma właściwości aromatyczne, wykrztuśne (wyrzuca flegmę), pobudzające, trawienne i przeciwbólowe. Oczyszcza gardło i język, co pomaga wyeliminować flegmę z obu tych obszarów. W postaci soku ułatwia wykrztuszanie flegmy z obszaru amashaya.
Sproszkowany imbir pomaga ogólnie zmniejszyć wydzielanie flegmy wynikające z nasilenia kapha. Możesz przyjmować imbir w postaci naparu, pasty, wywaru, świeżego soku, pigułki, proszku…
Z kolei lukrecja – mulethi albo yashtimadhu to słodko-gorzkie zioło o właściwościach wykrztuśnych, tonizujących i odmładzających. Działa na układ wydalniczy i oddechowy. Zioło to jest stosowane w leczeniu bólu gardła, bólu brzucha, wrzodów, stanów zapalnych i ogólnego osłabienia. W połączeniu z imbirem wspomaga leczenie grypy, przeziębienia i zapalenia krtani. Mulethi usuwa nadmiar kapha z żołądka i płuc oraz upłynnia śluz, co sprzyja eliminacji flegmy z organizmu. Możesz zażyć lukrecję w postaci proszku z ghee, wywaru ziołowego wraz z imbirem lub wywaru mlecznego.
Jakością i działaniem nasze słowiańsko-europejskie zioła nie odbiegają od ajurwedyjskich. Zwłaszcza jeśli chodzi o zastosowanie wykrztuśne i eliminujące nadmiar flegmy. Tu prym wiedzie słynna mieszanka tymianku i podbiału. Chyba każde dziecko zna cukierki tymianek z podbiałem:) A przynajmniej ja jako dziecko a potem już nastolatka namiętnie jadałam je na ten mój od jesienno – do wiosenno zapchany nos i mokry kaszel. Obydwa zioła mają silne właściwości wykrztuśne, rozkurczowe, odkażające oraz przeciwzapalne. Stosowane osobno dają oczywiście efekty terapeutyczne ale w połączeniu to bajka:)
Jeśli chcesz sięgnąć po jeszcze jedną alternatywną metodę polecam ci inhalacje z majeranku. Używam albo suszonego ziela wrzuconego na gorącą wodę (do miski wsyp 2 łyżki suszonego majeranku i zalej wrzątkiem ok. 0,5) albo po prostu olejku eterycznego w nawilżaczu.
Majeranek świetnie sprawdza się przy udrażnianiu małych nosków, łącznie z niemowlęcymi. Możesz też samodzielnie zrobić maść majerankową – tradycyjnie robiono ja na maśle lub łoju ucierając zioło z tłuszczem a potem przetapiając. Ja zrobiłąm kiedyś na ghee i wyszła rewelacyjna, bardzo klarowna – nadawała się do smarowania pod nosem:)