Zrobiłam placek dyniowy i biegnę zakomunikować o tym mojej mamie. Uradowana, z uśmiechem od ucha do ucha mówię, że zrobiłam placek i żeby mama zgadła, co do niego dodałam:) a mama na to: „nie wiem, ale znając ciebie to pewnie jakąś rzodkiewkę…” od razu mina mi siadła i mówię, eeeeee….. nieeeee. No gdzie rzodkiewkę do placka!? selera dodałam… „No nie mówiłam” uśmiechnęła się.
No nie, bo rzodkiewka a seler to ogromna różnica jeśli chodzi o placki. Seler ściąga wodę i z powodzeniem można go zastosować przy dyni. Podobny placek spotkałam gdzieś w necie ale z marchewką. Spróbowałam go zrobić, ale marchew też puściła sok i wyszedł mokry i ciężki. Wersja z selerem jest lżejsza, lepiej się dopieka i nie jest taka słodka. Znowu wpadłam w szał przygotowywania posiłków z dyni, jako że sezon na dynie nam nastał. W kolejnym odcinku zrobimy zupę dyniową, a na razie upieczmy placek:
Potrzebujemy ok. 700 gr dyni utartej na grubych oczkach i tak z połowę średniego selera również utartego, 5 jajek, 150 gr cukru trzcinowego, 3/4 szklanki oleju, łyżeczkę proszku do pieczenia (może być ciut więcej), łyżeczkę soli, 2 łyżeczki cynamonu, 400 gram mąki pszennej pełnoziarnistej i szklankę orzechów/pestek/migdałów zmiksowanych lub pokrojonych. Ja dodaję jeszcze czarnego sezamu albo siemienia lnianego, żeby placek był cętkowany:)
Najpierw ubijamy jajka z cukrem w dużym garnku, na dużych obrotach dodając do nich olej. Dodajemy ciągle, mieszając mix mąki, soli, proszku i cynamonu. Za chwilę ciasto stanie się gęste. Wtedy należy przejść na mieszanie ręczne lub łyżkowe:) Do ciasta dodajemy dynię i selera a na samym końcu orzechy i sezam. Wszystko razem dokładnie mieszany i wykładamy na nasmarowaną tłuszczem blachę. Placek piecze się ok. 50 min w temp 170-180 stopni. Odkąd mam piekarnik elektryczny strasznie gubię się w tych temperaturach, nawiewach itp itd, ale zawsze piekę placki nieco dłużej niż w normalnym gazowy – miejcie to na uwadze, bowiem ciężko rozpoznać kiedy placek jest upieczony, z racji tego, że nawet po upieczeniu jest mokry:)
Gorącym kawałkiem placka może się podelektować nawet kapha, ale z racji orzechów i oleju jest dosyć tłusty, więc nie należy przesadzać. Dynia też nie jest najlepszym pomysłem dla kaphy – zdecydowanie jest to lepsze warzywo dla vaty (wodniste) i pitty (wychładzające). Seler jest neutralny. Orzechy rozgrzewające, więc pitta też nie powinna przesadzać, szczególnie jeśli dodacie do nich nerkowce czy laskowe (aczkolwiek ja – mimo, że superpitta, jak się do niego dorwę to często naprawdę mało zostaje:) Dla vaty jest małosłodkie, ale odpowiednie, bo mokre, tłuste i sycące. I pyszne:)